środa, 13 października 2010

Jedna z tych, którym się udało - Czarnulka :-)))

To małe cudne stworzenie trafiło do przytuliska na przełomie roku 2007/2008 w samym środku mroźnej zimy. Była wytsraszona, przemarznięta, chudziutka i ogólnie wyglądała jak sto nieszczęść. Miała wówczas około trzech miesięcy, czyli dopiero co zaczęła swój żywot, a już posmakowała ludzkiej bezduszności.
Nie wiem czy to instynkt samozachowawczy, czy jej przyjazna natura sprawiły, że stała sie moją pupilką, choć każdy z psiaków w przytulisku był i jest mi bliski.
Gdy wchodziałm do kojca, w którym mieszkała z innymi suczkami, odbywało się szalestwo - trudno było posprzątać i nakłonić do jedzenia - najważniejsza była zabawa, tulenie i "rozmowy" :-))) Gdy wchodziłam do kojców na wprost, Czarnulka siadała przy siatce i płakała za mną. Serce pękało, gdy człowiek tak patrzył na to maleństwo, z którym nie bardzo było wiadomo co się dalej stanie - do kogo trafi i czy w ogóle dostanie szansę na nowe życie...
Była u nas kilka miesięcy - zdążyła nam zaufać, chyba troszkę pokochać i jakoś na swój sposób zaakceptować otoczenie w którym przyszło jej żyć. Jej malekie ciałko zaczęło się nieco zmieniać - rosła, choć byliśmy przekonani że będzie malutkim pędraczkiem :-)))
 
W trakcie pobytu u nas, zamieszczałam ogłoszenia w sieci i nawet dostałam przez ten czas kilka telefonów w sprawie adopcji, z których oprócz nadziei w moim sercu nic nie wychodziło, ale tak to już jest - teraz to wiem...
Jednak przyszedł taki dzień, który rozbudził moją wiarę w szczęście, na które dmuchałam i chuchałam, żeby tylko nie zapeszyć. Telefon z Warszawy (kolejny), ale jakże cudowny - pewna rodzina, a raczej jej najmłodsza damska część - zakochała się w Czarnulce :-))) Pozostawał jednak mały problem - Paulinka ma uczulenie na sierść .... na szczęście nie na każdego psa :-)))
Oczywiście przeprowadziłyśmy kilka rozmów z mamą Paulinki, które dawały mi już coś na kształt pewności, że nasze maleństwo będzie miało nowy dom, ale to jest tak, że dopóki rodzina się nie pojawi, nie weźmie psiaka i po kilku tygodniach go nie odda - 100% zaufania nie mam.
Jednak 21.06.2008 roku przyjechali w komplecie - cała trójka :-) czyli Paula z Rodzicami.
Gdy próbowałam wyprowadzić Czarnulę  z kojca - psina zgłupiała - świat na zewnatrz był zbyt duży, zbyt pachnący i nieznany!!! Zapierała sie jak mogła o drzwi boksu, ale przecież mam ramiona, które znała i w które dała sie objąć i  przytulić ..... i strach minął :-) Moja śliczna psinka pojechała do nowego domku :-))) Trafiła do wspaniałych ludzi!!! Piszę to całkiem odpowiedzialnie, bo nie tylko dostawałam zdjęcia, nie tylko utrzymuję kontakt do dzisiaj, ale i byłam w odwiedzinach :-)))
Czarna jest cudownym psiakiem, choć nieco rozkapryszonym pod względem jedzeniowym i bardzo, ale to bardzo związanym ze swoją nowa rodziną - nawet nie chce jeść, gdy nie ma ich blisko niej.
Paulinko, Martusiu i Darku - dziekuję Wam z całego serca, za nowe życie dla Czarnulki :-))) Jesteście wspaniali!!!
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz